sobota, 14 marca 2015

Rozdział III Pierwsza misja

Ren leżał w poprzek swojego łóżka. Czuł na swojej skórze dotyk delikatnej, czarnej satynowej pościeli. Już dawno skończył się rozpakowywać, ostatnią godzinę spędził właśnie w tej pozycji, bezmyślnie gapiąc się w granatowy sufit, który przywodził na myśl zachmurzone, burzowe niebo. Nawet nie zauważył, kiedy słońce na tym prawdziwym niebie zdążyło schować się za horyzontem, a w jego pokoju zapanował półmrok.  Nie przeszkadzało mu to. Dziś nie mieli już żadnych zajęć, był gotowy spędzić czas w ten sposób aż do jutrzejszego treningu.
Cóż, jego żołądek nie był. 
Tsuyoki złapał się kurczowo za brzuch, w momencie gdy wydobyło się z niego głośne, zakłócające panującą w pokoju ciszę, burknięcie.  Do tej pory udawało mu się ignorować ten fakt, ale był naprawdę głodny. Od śniadania nie miał niczego w ustach, zważywszy na to, że to był ostatni raz, kiedy mogli skorzystać ze stołówki. Początkowo planował przeczekać do rana i w drodze na zajęcia uchwycić coś do jedzenia z kuchni, aby jak najbardziej ograniczyć czas przebywania z pozostałymi członkami drużyny, ale teraz wiedział, że nie wytrzyma tak długo. Dzisiejszy trening  był naprawdę męczący, potrzebował czegoś, co uzupełniłoby braki jego energii. Ren przeklął cicho pod nosem, dźwignął się z łóżka, podszedł do drzwi i zaczął nasłuchiwać. Z zadowoleniem stwierdził, że nie słychać było żadnych rozmów czy głośnego śmiechu irytującego rudzielca. Co prawda, ich sypialnie były na piętrze, więc nie mógł być pewien, czy nie natknie się na nikogo na dole, w salonie lub w kuchni. Liczył jednak, że Mazaru byłby na tyle hałaśliwy, że mimo to by go usłyszał.  Powtarzając sobie w głowie tą myśl, otworzył drzwi i wyszedł na korytarz. Był pusty i ciemny, nikt najwyraźniej nie zawracał sobie głowy zapaleniem lamp.  Jedynie zza zamkniętych drzwi łazienki wyłaniała się nikła poświata. Najwyraźniej ktoś w niej był i, wnioskując po odgłosach chlapania wody, brał kąpiel. Modląc się w duchu, żeby ostatnia brakująca osoba, siedziała zamknięta w swojej sypialni, ruszył ku schodom. Drewniane deski skrzypiały pod jego ciężarem, co niezmiernie go drażniło, biorąc pod uwagę to, że chciał przemknąć na dół zupełnie niezauważony. Na przedostatnim stopniu zatrzymał się jednak raptownie.  Zdał sobie sprawę z unoszącego się wokół specyficznego zapachu. Chcąc znaleźć jego źródło, odruchowo spojrzał w stronę kuchni. Drzwi były otwarte, w środku paliło się światło i słychać było ciche odgłosy kroków oraz skwierczenia ognia. Z ust Rena wydobyło się siarczyste przekleństwo. 
"Świetnie, czyli księżniczka się pucuje w łazience, a w tym czasie jej sługus szykuje dla niej kolację!" - pomyślał. Trudno, po prostu wejdzie, szybko coś zje i wróci do siebie, całkowicie ignorując tego wkurzającego chłopaka.  Zrobił minę pod tytułem: "Nawet się do mnie nie odzywaj, śmieciu" i ruszył w stronę kuchni, by po chwili stanąć w jej drzwiach, jak wryty. 
Przy niewielkiej kuchence węglowej ujrzał, nie Mazaru, a krzątającą się Aishę. Dziewczyna wyglądała na bardzo zapracowaną. Na ogniu znajdowało się kilka garnków i patelnia, wszystko wypełnione różnym rodzajem jedzenia. Himei co chwilę sprawdzała, czy przypadkiem nigdzie się nic nie przypala,  mieszała zawartość wszystkich naczyń, próbowała jej i uzupełniała o kolejne przyprawy. Jakby tego było mało, wszystko to robiła ubrana w biały, koronkowy fartuszek, który sprawiał, że wyglądała naprawdę uroczo, co zupełnie do niej nie pasowało.
- Właśnie miałam was wołać - odezwała się nagle, nawet na niego nie patrząc. Jej głos, jak zwykle, był wyprany z emocji. - Już prawie gotowe - dodała po chwili, jednocześnie wrzucając jakieś zioła do największego garnka. Ren musiał przyznać, że był całkowicie zbity z tropu, Aisha, bynajmniej, nie wyglądała na kogoś, kto umiał gotować. Zresztą, jak ktoś, kto większość swojego życia spędził na salonach, otoczony najlepszą służbą i kucharzami, mógłby mieć o gotowaniu jakiekolwiek pojęcie? Ona mogła być, co najwyżej, wybredną smakoszką, a nie kucharką. Pewnie dla kaprysu, kazała Keisuke niczego nie przyrządzać, bo sama chciała sobie poeksperymentować sądząc, że będzie to świetna zabawa na wieczór. A jak już się okaże, że to, co ugotowała nadaje się na trutkę na szczury, Mazaru będzie musiał szybko naszykować coś zjadliwego.  Ren prychnął, nie miał zamiaru być królikiem doświadczalnym. Minął dziewczynę i ruszył w stronę kredensu, w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Przeglądał wszystkie szafki po kolei, a gdy nie mógł tam niczego znaleźć, zrezygnowany sięgnął do drewnianego chlebaka, wyciągnął z niego trochę pieczywa, opadł na jedno z krzeseł przy stole i zaczął jeść. W tym samym momencie do kuchni wszedł Keisuke. Jego włosy wciąż były wilgotne, był na boso, ubrany w jasną, powyciąganą, lnianą koszulę i luźne spodnie, zapewne jego strój do spania. Chłopak zajrzał Aishy przez ramię i zapytał, czy może w czymś pomóc. Tsuyoki natychmiast stwierdził, że rudzielec chce ratować, co się da, zanim będzie za późno. Dziewczyna odrzuciła jednak jego pomocną dłoń i powiedziała, żeby usiadł. Mazaru, bez dalszych dyskusji, zajął miejsce naprzeciwko Rena. Zapanowała cisza, przerywana jedynie odgłosami gotującego się jedzenia. Himei po chwili odeszła od kuchenki i ruszyła ku nim z dzbankiem pełnym różowego płynu, zapewne jakiegoś kompotu. Kiedy stanęła przy stole, spojrzała na Tsuyokiego z politowaniem.
- Serio? Będziesz jadł suche bułki? - zapytała, sięgając po jedną ze szklanek, które wcześniej musiała ustawić na stole i napełniła ją po brzegi - Zrobiłam mnóstwo jedzenia, wystarczy dla wszystkich
- Nikt cię o to nie prosił - warknął Ren
- Długo jeszcze będziesz zachowywał się, jak obrażone dziecko? - Aisha sięgnęła po drugą szklankę
- A długo jeszcze będziecie mi zawracać dupę?! Jak długo wam zajmie, zanim zrozumiecie, że nie chcę mieć z wami nic wspólnego?! Pech chciał, że jesteśmy w jednej drużynie i to wszystko! To nie czyni z nas przyjaciół, ani nawet kolegów! Chcę jakoś przetrwać ten okres, dalej trenować i doskonalić swoje umiejętności, więc, z łaski swojej, nie wchodźcie mi w drogę i pozwólcie mi się dalej ignorować! - ryknął. 
- To też będziesz w stanie zignorować? - zapytała Himei, ze stoickim spokojem, jednocześnie wylewając zawartość trzeciej szklanki wprost na głowę blondyna.  Ren oniemiał. Najwyraźniej nie do końca do niego dotarło, co właśnie zrobiła ta dziewczyna.  Siedział sztywny i gapił się na, siedzącego przed nim, Keisuke, jakby zamiast niego pojawił się tam niedźwiedź grizli, tańczący taniec hula. Cóż, Mazaru miał równie zdziwioną minę. Widać było, że ma ogromną ochotę się roześmiać, obserwując, jak różowa ciecz spływa Tsuyokiemu po twarzy i plami jego koszulę, ale powstrzymał się, spodziewając się za chwilę wybuchu wściekłości z jego strony.  I rzeczywiście, twarz Rena stopniowo robiła się czerwona. Jeszcze nigdy nie miał takiej ochoty, by uderzyć dziewczynę. Już otwierał usta, żeby się na nią wydrzeć, już chciał wstawać, gdy nagle Aisha z impetem uderzyła otwartą dłonią o blat stołu i nachyliła się tuż nad nim.
- Słuchaj no, narwańcu - zaczęła, a zarówno jej głos, jak i spojrzenie były lodowate. - Tak jak powiedziałeś, jesteśmy razem w drużynie i przez to będziemy na siebie skazani jeszcze przez długi, długi czas. Nie sądzisz więc, że rozsądniej byłoby żyć w zgodzie i zacząć się jakoś dogadywać, zamiast sobie nawzajem uprzykrzać życie? Hmm? - było w niej coś naprawdę przerażającego. Nie podnosiła głosu, nie groziła, w żaden sposób werbalnie nie atakowała, jednak coś sprawiało, że Tsuyoki dostał gęsiej skórki. Patrzyła mu prosto w oczy, a jej wzrok był niewzruszony, pusty i wyprany z emocji - Nie słyszę twojej odpowiedzi... - blondyn przełknął głośno ślinę. Jak to możliwe, że zwykła dziewczyna doprowadziła go do takiego stanu?! Przed chwilą był gotowy jej wygarnąć, a teraz bał się mrugnąć, bez jej wyraźnego pozwolenia. Czy to ta władcza natura wysoko postawionej arystokratki? W każdym razie, aura, którą wokół siebie roztaczała, całkowicie go sparaliżowała. Nie mógł już wytrzymać jej przeszywającego, zimnego spojrzenia, ale nie był też w stanie odwrócić wzroku. Ku jego niewysłowionej uldze, ona to zrobiła. - Czego chcesz, Yukito? -  zapytała, patrząc na drzwi do kuchni. Osara stał, tam i przyglądał się wszystkiemu, z szeroko otwartymi ustami. Gdy zdał sobie sprawę, że to pytanie było skierowane do niego, potrząsnął szybko głową, jakby chciał się wyrwać z jakiegoś transu i zrobił krok do przodu.
- Yyy, pukałem... - zaczął, wskazując za siebie, mając zapewne na myśli drzwi wejściowe - Eee, było otwarte, więc wszedłem... - Dlaczego on się tłumaczył?! I to w dodatku, tak nerwowo?!  Yukito odchrząknął głośno, musiał się wziąć w garść - Mogę wiedzieć, co robicie? - zapytał już dużo spokojniej, zerkając to na mokrego Rena, to na stojącą nad nim Aishę.
- Zacieśniamy więzi w drużynie - odparła Himei, jakby nigdy nic - I przygotowujemy się do kolacji - dodała wskazując podbródkiem na, zapełnioną garnkami z gotującymi się daniami, kuchnię. - Zjesz z nami? - Osara miał wrażenie, że to nie było zwykłe pytanie. Dziewczyna ewidentnie akceptowała tylko jedną odpowiedź.
- Tak, chętnie - odparł, z nerwowym uśmiechem. 
Wszyscy trzej siedzieli przy stole i czekali cierpliwie, podczas gdy Aisha dokonywała ostatnich poprawek przy swoich potrawach. Z całej ich trójki, tylko Mazaru wydawał się być jednak odprężony,  humor mu wrócił i postanowił zacząć zabawiać wszystkich swoimi głupimi historyjkami. W międzyczasie podał Renowi ręcznik, który przyniósł ze sobą z łazienki, i którego planował użyć do osuszenia swoich włosów. Blondyn przyjął go bez słowa i zaczął się wycierać. 
- Na co się tak głupio gapisz? - syknęła Himei. Najwyraźniej chodziło jej o Osarę, który faktycznie od dłuższego czasu jej się przyglądał. Jego policzki były delikatnie zaczerwienione, wyglądało na to, że widok urodnej uczennicy, paradującej w słodkim fartuszku, bardzo przypadł mu do gustu. Aisha widocznie to zauważyła. - Zboczeniec - skwitowała pogardliwie i ściągnęła fartuch -   Gotowe, skończyłam - oświadczyła po chwili i ruszyła ku nim z wazą pełną zupy. W momencie, gdy postawiła ją na środku stołu, Keisuke porwał jeden z talerzy, które wcześniej przyniosła i oznajmił wesoło:
- Usiądź już sobie, Aisha, naleję wszystkim - Himei najwyraźniej nie miała nic przeciwko, bo zajęła miejsce na przeciwko Yukito, który siedział obok, niezwykle cichego, Rena. 
"Ta mała... Nie zrobiła niczego nadzwyczajnego, a, jakimś cudem, sterroryzowała nas obu...!" - pomyślał Osara, zerkając ukradkiem na blondyna. Jednak, gdy pojawił się przed nim talerz, pełen zupy, to on bardziej przykuł jego uwagę. Nie wiedzieć dlaczego, miał podobne zdanie na temat domniemanych zdolności kulinarnych Aishy, co Tsuyoki. Jego opinia nie zmieniła się jakoś diametralnie, gdy przyjrzał się zawartości swojego talerza. Zupa, o delikatnie brzoskwiniowym zabarwieniu, miała kremową konsystencję i była pełna najróżniejszych warzyw i ziół, z których, na oko, za równo Yukito, jak i Renowi, udało się zidentyfikować jakieś trzy, czy cztery. To wszystko wyglądało na, nie do końca przemyślane, połączenie. Ciężko też było stwierdzić, czy jej zapach należał do przyjemnych, czy raczej mdlących.  Żaden z nich nie odważył się jednak wygłosić swoich wątpliwości na głos. Czując na sobie wyczekujące spojrzenie Himei, Tsuyoki oraz Osara poszli w ślady Keisuke i grzecznie podziękowali za posiłek, po czym sięgnęli po swoje łyżki. "Raz kozie śmierć" - pomyśleli zgodnie,  ostrożnie próbując zupy.
Jakież było ich zdziwienie, kiedy okazała się ona, nie tyle zjadliwa, co naprawdę smaczna! Kombinacja tak wielu różnych przypraw i składników, niespodziewanie dała zaskakująco pozytywny i oryginalny efekt! Ta zupa całkowicie zdeklasowała wszystkie podawane w stołówce posiłki. Miny Rena i Yukito mówiły same za siebie, nie tego się spodziewali.
- Chyba nie myśleliście, że Aisha nie umie gotować, co? - zapytał rozbawiony Keisuke, widząc ich reakcję. 
Drugie danie, którym okazał kurczak podany w jakimś wymyślnym sosie, było równie dobre, co pierwsze. Talerze opustoszały w mgnieniu oka, wszyscy naprawdę się najedli i jeszcze raz, tym razem bardziej szczerze, podziękowali za posiłek.
- A właśnie, Yukito - zaczęła Himei, obracając w dłoni pustą szklankę - Przyszedłeś, bo miałeś nadzieję, że załapiesz się na darmowe żarcie, czy miałeś jakiś bardziej szlachetny powód? - zapytała, obrzucając go badawczym spojrzeniem. Osara uderzył się otwartą dłonią w czoło, najwidoczniej zupełnie zapomniał o pierwotnym celu swojej wizyty i dopiero teraz ponownie zawitał on w jego świadomości. 
- Dzieciaki, przyszedłem, żeby poinformować was, że mam dla was pierwszą misję! - oświadczył z werwą
- Co?! Tak szybko?! - Tsuyoki był nieźle zaskoczony, lecz trudno stwierdzić, czy pozytywnie, czy wręcz odwrotnie
- Myślisz, że jesteśmy gotowi? Trenujemy z naszymi Zokusei dopiero od tygodnia... - ten powątpiewający głos należał do Keisuke
- Spokojnie, spokojnie - Osara machnął lekceważąco ręką - To proste zadanie. Tym razem będziecie robić, jedynie za doręczycieli - oświadczył, wyjmując zza pazuchy niewielką, białą kopertę, na której widniała czerwona pieczęć z ozdobnym ornamentem "O".
- Chcesz z nas zrobić listonoszy? Nie możesz go wysłać w normalny sposób? - zapytała z drwiącym niedowierzaniem Aisha
- To nie byle jaki list! - obruszył się Yukito - W środku zapisana jest niezwykle ważna i poufna wiadomość, która jak najszybciej musi dotrzeć do odbiorcy! 
- A kim jest ten odbiorca? - mimo tego pytania, Himei w rzeczywistości nie wydawała się być zbyt zainteresowana tą informacją.
- Wy dostarczycie ten list jedynie do pośrednika, którego zadaniem będzie przekazanie go w odpowiednie ręce - oznajmił spokojnie - Przedstawi się wam jako Sumisu, choć to zmyślone nazwisko, na potrzebę sprawy. Znajdziecie go w Rīru - ciągnął dalej - To niewielkie miasto, jakiś dzień drogi stąd. Tu macie mapę i informacje, gdzie i o której dokładnie macie się z nim spotkać. Pamiętajcie, nie możecie się spóźnić, to sprawa ogromnej wagi! - zakończył z powagą, wręczając im rzeczoną mapę i kartkę z dokładnym adresem i godziną. - A teraz - dodał, wstając od stołu - spakujcie się i kładźcie się do łóżek, wyruszacie o świcie.

***

Rano, gdy słońce znów zawitało na horyzoncie, trójka młodych magów ponownie spotkała się w kuchni. Tym razem Aisha zaserwowała zwyczajny omlet i kawę zbożową, nie miała czasu na naszykowanie czegoś bardziej wyrafinowanego, gdyż była zajęta przygotowywaniem prowiantu na drogę. Dziś Ren nie protestował, zjadł śniadanie bez szemrania, a potem, tak jak Keisuke, wziął od Himei niewielkie zawiniątko, zawierające jedzenie i picie, przeznaczone na podróż i schował je do swojego, przygotowanego wcześniej plecaka.  Himei poświęciła jeszcze tylko chwilę na posprzątanie ze stołu, a potem chwyciła za swoja ciemną, skórzaną torbę i powiedziała:
- Ruszajmy, załatwmy to szybko... 
- Ta 'est! - Keisuke zasalutował ze śmiechem i wyszli.  
Samo wyjście z Akademii zajęło im dobre kilkanaście minut. Długie, kręte korytarze, liczne schody, ciasne wąskie przejścia, czyniły ze szkoły całkiem skomplikowany labirynt. Był to środek zabezpieczający przed wizytą nieproszonych gości. Ktoś, kto nie znał topografii budynku, mógł mieć poważne problemu w odnalezieniu się. Tym bardziej, że w sytuacjach kryzysowych pojawiały się dodatkowe, tym razem magiczne, utrudnienia.  Mimo, że Ren i pozostali doskonale znali drogę, nie zmieniało to faktu, że ich dormitorium było znacznie oddalone od głównego wyjścia, a  w tym budynku nie było mowy o szybkim poruszaniu się. Wyjątkiem były rzeczone sytuacje kryzysowe, gdyż wspomniane "utrudnienia", niosły wiele korzyści dla tutejszych uczniów i pracowników.  To był jednak spokojny, normalny dzień.
Dotarli na dziedziniec, który zważywszy na porę, wciąż był pusty. Większość uczniów albo wciąż sobie smacznie spała, albo była właśnie w drodze na zajęcia. Nikt nie miał ochoty na poranny spacerek, tym bardziej, że chłodne, jesienne powietrze osiągnęło zaledwie kilka stopni powyżej zera i nieprzyjemnie dawało się we znaki.
Cóż, nie każdemu. Plusem bycia magiem Lodu, jest fakt, że zimno, to twój najlepszy przyjaciel, w odróżnieniu od męczących, letnich upałów.  Sytuacja jest odwrotna, jeżeli jesteś posiadaczem Hi no Zokusei. Keisuke szczelniej otulił się długą, brązową peleryną z kapturem i emblematem przedstawiającym białego motyla na plecach, którą całą trójką nosili, na znak przynależności do jednej z drużyn Akademii. Odkąd stał się magiem Ognia, jego ciało stało się znacznie wrażliwsze na zimno. Chcąc nie chcąc, musiał się do tego przyzwyczaić. Ren po raz pierwszy poczuł satysfakcję, że posługuje się magią Wiatru, gdyż jedyną tego konsekwencją był fakt, że nie musiał obawiać się przewiania.
Droga przemijała spokojnie, szli jakimiś opustoszałymi, polnymi ścieżkami, nigdzie nie było widać żywej duszy ani ludzkiej, ani jakiejś groźniejszej. Yukito kazał im nie korzystać z żadnego publicznego transportu i trzymać się z dala od  większych osad i wiosek, w celu ograniczenia zagrożenia kradzieży listu przez jakiegoś potencjalnego napastnika.  Ren był w posiadaniu mapy i to on kierował całą wyprawą. Cały czas szedł kilkanaście kroków przed Aishą i Keisuke i co jakiś czas mówił, w którą stronę powinni się następnie udać. Nie wiedzieć dlaczego, najwyraźniej wziął całą tą misję bardzo poważnie. Himei nie przeszkadzał fakt, że Tsuyoki najwidoczniej mianował się ich liderem, ponieważ, mimo to, był wyjątkowo spokojny. Nie dał się wytrącić z równowagi nawet głośnym gadaniem, wygłupami Mazaru oraz ciągłymi pytaniami "Daleko jeszcze?" i "Jesteś pewny, że to w tę stronę?". Za każdym razem rzucał jedynie jakąś monosylabiczną odpowiedź i nie odzywał się przez kolejne godziny. Aisha doszła do wniosku, że blondyn traktuje ich po prostu jako dodatkowy bagaż, który, dziwnym trafem, sam się przemieszcza i do tego umie mówić. Najwyraźniej ich wczorajsza "rozmowa" nie sprawiła, że blondyn postanowił zrezygnować ze swojej strategii: "Będę udawał, że ich tam nie ma", a, co najwyżej, po prostu uzupełnił ją o poprawkę "(w miarę możliwości)". Aisha westchnęła, myśląc o tym, jak męska duma potrafi być beznadziejnie głupia, ale najwyraźniej Keisuke inaczej zinterpretował jej zachowanie.
- Jesteś zmęczona, Aisha? - zapytał, zmartwiony
- Wszystko w porządku, nic mi nie jest - odparła chłodno. Mazaru zrobił jednak minę, mówiącą "Wcale nie jest w porządku!" i zwrócił się do idącego z przodu blondyna
- Ren! Idziemy bez przerwy od kilku godzin, powinniśmy odpocząć! - Tsuyoki się nie zatrzymał, nawet się nie odwrócił.
-  Nie możemy marnować czasu - oznajmił w końcu z irytacją - Powinniśmy iść, dopóki jest widno, postój zrobimy sobie w nocy... - w tym momencie Keisuke podbiegł do Rena i chwycił go mocno za ramię
- Ale ja mówię, że potrzebujemy przerwy teraz - oświadczył stanowczo. Patrzyli sobie prosto w oczy przez kilkanaście sekund, Mazaru nie miał zamiaru odpuścić. Tsuyoki prychnął.
- Wiedziałem, że będziecie jedynie kulą u nogi - syknął - Dobrze, w takim razie wy tu zostańcie, a ja wykonam nasze zadanie - oznajmił w końcu, pogardliwie. 
- Nie powinniśmy się rozdzielać - odparł Keisuke, marszcząc brwi - To niebezpieczne…
- Nie pozwolę na to, żebym zawalił moją pierwszą misję tylko dlatego, że rozbolały was nogi! - ryknął w końcu.  Wyglądało na to, że Aisha miała zamiar przyłączyć się do dyskusji. Chłopcy nie mieli jednak szansy się dowiedzieć, czy jak zwykle stanęłaby po stronie Mazaru, czy wyjątkowo chciała przyznać rację Renowi.
Ponieważ głos zabrał ktoś inny.
Stali tam, na szczycie niewielkiego urwiska, wzdłuż którego, Tsuyoki i reszta, szli i przyglądali się im z góry, najwyraźniej bardzo rozbawieni.  Chociaż, ciężko to było stwierdzić, biorąc pod uwagę fakt, że obaj mieli na twarzach maski, przedstawiające pysk lisa, co uniemożliwiło obserwację ich mimiki.  Jeden z nich zaśmiał się jednak dźwięcznie, co zdradziło, nie tylko ich obecność, ale i świetny humor.
- Proszę, proszę - zaczął, gdy już zapanował nad śmiechem - Kogo my tu mamy? Czyżbyśmy się kłócili? - zapytał drwiąco, nienaturalnie przeciągając sylaby.  Ren i reszta momentalnie zamilkli i wlepili wzrok w przybyszy. Wszyscy, być może nie do końca świadomie, zrobili kilka kroków w tył, co znów rozbawiło jednego z intruzów - Co o tym sądzisz, Kiyou? - zapytał swojego towarzysza, gdy znów przestał się śmiać. Obaj, dzięki maskom i identycznym, czarnym spodniom hakama*, nałożonym na białe keikogi**, byli, na pierwszy rzut oka, nie do odróżnienia. Ten, który miał zacząć teraz mówić, był jednak odrobinę wyższy.
- Sam nie wiem, Sumāto... Hej, dzieciaki - zaczął i przykucnął na samej krawędzi urwiska - Co wy robicie na tym pustkowiu i to SAMI? - zapytał, przechylając głowę. Tak samo, jak jego kompan, miał tendencję do przeciągania sylab.  Ren ściągnął gniewnie brwi i przymrużył oczy.
- Shi no Gyōshōnin...!*** - wycedził przez zaciśnięte zęby. Aisha i Keisuke wymienili się nerwowymi spojrzeniami.
-  Błąd! - zawołał niższy z nich - Jesteśmy MAGAMI...! - miejsce wściekłości na twarzy Rena zajęło osłupienie. Wnioskując po zachowaniu i złowrogiej aurze roztaczanej przez intruzów, nie mieli oni przyjaznych zamiarów, a to oznaczało, że byli...
- Haikyōsha...**** - ten, ledwo dosłyszalny, szept należał do Himei, która teraz wpatrywała się w przybyszy oczyma wypełnionymi obrzydzeniem. Sumāto zagwizdał głośno.
- Spójrz, Kiyou, jaką mają tu ślicznotkę! To zupełnie mój typ! Myślisz, że będzie chciała się ze mną trochę zabawić? - Aisha prychnęła pogardliwe, jej spojrzenie było lodowate.
- Najwyraźniej nic z tego, Sumāto - zaśmiał się wyższy z lisich przebierańców - Poza tym, przyprowadziła ze sobą swojego rycerza - dodał, w momencie, gdy Keisuke zrobił kilka kroków do przodu i zasłonił Aishę własnym ciałem. Miał zaciśnięte pięści, w jego oczach było widać waleczne płomienie.
- Nie ma problemu - oświadczył Sumāto - Wszyscy się zabawimy...!

* tradycyjne japońskie spodnie
** japoński strój treningowy
*** z jap. "Handlarze Śmierci"
**** z jap. "Apostata"

***
       Jako, że planowałam dodawanie rozdziałów co miesiąc, a w lutym nie wywiązałam się z tego postanowienia, wyjątkowo dodaję dwa rozdziały na raz. Poza tym, chcę jak najszybciej dojść do momentu właściwej akcji ;). Dziękuję za miłe komentarze  pod poprzednim rozdziałem, naprawdę bardzo się cieszę, że komuś chce się czytać te wypociny ^_^".  Mam nadzieję, że te rozdziały też się komuś spodobają. Akcja powoli nabiera tempa, więc już niedługo zrobi się ciekawej.
       Za wszystkie błędy tradycyjnie przepraszam.
       Trzymajcie się!

1 komentarz:

  1. Cześć kochana :) Przepraszam, że tutaj. Możesz usunąć ten komentarz, gdy go już przeczytasz. Po prostu nie wiedziałam w jakim miejscu Cię poinformować, a gg nie mam... Zapraszam na szósty rozdział! :)
    http://memoryisnotdevice.blogspot.com/2015/04/chapter-sixth.html

    Po przerwie wróciłam do pisania i powoli na nowo oswajam się z innymi blogami i całą blogosferą. Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o tym opowiadaniu :)

    Pozdrawiam ciepło, Julss xx

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy