Wiele złego można by powiedzieć o
tych dzieciakach, ale trzeba im było przyznać, że mieli, skubani, talent.
Osara, z nieukrywanym zdziwieniem, przyglądał się właśnie ich poczynaniom na
sali treningowej. Minął niespełna tydzień od chwili przydzielenia im Zokusei, a
każde z nich potrafiło już wyprowadzić atak z użyciem swojego typu magii. I
oczywicie żadne nie raczyło poprosić go w tym o pomoc, nikomu nie
zależało, aby podnieść jego autorytet, jako nauczyciela. Yukito prychnął
i sięgnął po, już kolejnego tego dnia, papierosa. Po chwili wyciągnął
również pudełko z zapałkami, ale w momencie, gdy chciał zapalić jedną z nich,
powstrzymał go Mazaru. Na czubku jego wskazującego palca znajdował się
niewielki płomyk. Keisuke przysunął go tuż pod papierosa, którego Osara trzymał
już w ustach, i zapalił go. Yukito zaciągnął się dymem i obserwował, jak
wyszczerzony Mazaru wraca na swoje miejsce i wznawia trening. Chłopak był
wyjątkowo pozytywnie nastawiony do życia, jak na Dorei. Osara nie mógł
zaprzeczyć, że był bardzo zainteresowany typem relacji między rudzielcem a jego
właścicielką, gdyż zdecydowanie różniła się ona od tych zazwyczaj spotykanych.
Jak dotąd nie nadarzyła się jednak dogodna sytuacja, by to wybadać. Yukito miał
zamiar wypytać samego Keisuke, ponieważ uznał, że w tej kwestii Aisha może nie
być zbyt rozmowna. Zresztą, nie miał ochoty znowu słuchać jej ciętych
uwag.
Osara skupił swój wzrok na dziewczynie.
Jej trening był zdecydowanie najmniej chaotyczny. Ren rzucał się na drugim
końcu sali i, niczym szalejące tornado, niszczył wszystkie poustawiane
przeszkody i szatkował wypchane kukły, symulujące potencjalnego przeciwnika,
natomiast Keisuke podpalał wszystko, co się da. Kule ognia latały wszędzie, w
nie do końca kontrolowany sposób, ale Mazaru najwyraźniej niezbyt tym się
przejmował i miał świetną zabawę. Jedynie Aisha nie siała wszechogarniającego
zniszczenia. Wpatrywała się w skupieniu w kilkanaście ustawionych przed
nią tarcz różnej wielkości - średnica jednych była zbliżona do średnicy koła od
wozu, drugich do średnicy spodka od filiżanki. Po chwili wyciągnęła rękę przed
siebie i, z precyzją snajpera, strzelała, kolejno w każdą tarczę, ostrym soplem
lodu. Niemal za każdym razem trafiała w sam środek swojego celu, mimo to wciąż
zdawała się być absolutnie znudzona.
Yukito z przykrością musiał
zauważyć, że choć cała trójka, z dnia na dzień, robiła co raz większe postępy,
jedna rzecz nadal pozostała niezmieniona - wciąż ćwiczyli osobno. Wróć -
początkowo Keisuke nie odstępował Himei na krok, jednak zważywszy na to, że w
dalszym ciągu nie mógł, dosłownie, pohamować swego ognistego zapału, a ogień z
lodem nie idą w parze - postanowił, tymczasowo, trzymać się z daleka. Co
nie usprawiedliwia faktu, że nie było tam mowy o pracy zespołowej. Yukito
wielokrotnie rzucał pomysł, by zrobili coś wspólnie, lecz mimo entuzjastycznego
nastawienia Keisuke i względnej zgody, a raczej obojętności Aishy, za każdym razem
napotykał stanowczy opór Rena, który zarzekał się, że nie chce mieć z nimi nic
do czynienia. I tak mijały kolejne dni zimnej wojny.
Osara postanowił zmienić
strategię. Skoro sami z siebie nie zamierzają przebywać w swoim
towarzystwie, to wystarczy ich do tego zmusić, prawda?
Zabrzmiały dzwony, zwiastujące
koniec treningu i początek przerwy obiadowej. Ren, Keisuke i Aisha
odłożyli ostatnie przyrządy treningowe na swoje miejsce i ruszyli w stronę
wyjścia. Gdy już mieli opuścić salę, w drzwiach pojawił się Yukito i
skutecznie zablokował im przejście.
- A dokąd to się państwo wybierają,
hmm? - zapytał ze złośliwym uśmiechem. Aisha rzuciła mu spojrzenie pełne
politowania, a Ren odezwał się gniewnie:
- A dokąd możemy się wybierać
podczas przerwy obiadowej, co? Idziemy na stołówkę, a teraz zejdź z drogi -
Osara jednak zignorował to polecenie, a na jego twarzy pojawił się jeszcze
złośliwszy uśmiech.
- Hę? Ale przecież na stołówce już
nie ma dla was miejsca...
- Co ty znowu chrzanisz?! - warknął
Tsuyoki. Yukito wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie.
- Jako wasz wspaniały opiekun,
postanowiłem sprawić wam prezent, - oświadczył, szczerząc się - wykorzystałem
swój autorytet, by przekonać dyrekcję i radę pedagogiczną - tak naprawdę
przebłagał jedynie Kakeru, który zajął się resztą, no ale się przecież nie
przyzna - i załatwiłem wam oraz pozostałym, najlepiej prosperującym uczniom,
nagrodę! Od tej pory nie będziecie musieli tkwić w swoich ciasnych, ponurych
pokoikach, korzystać z jednej toalety na spółkę z pozostałymi uczniami z całego
piętra i jeść w tym stołówkowym ścisku! W zamian za wasze bardzo dobre wyniki w
nauce, szkoła postanowiła przydzielić wam wasze własne dormitorium! Od tej pory
każde z was otrzyma swoją własną, prywatną sypialnię, a salon, kuchnię i
łazienkę będziecie dzielić jedynie między waszą trójką! - Yukito spojrzał po
twarzach swoich podopiecznych, na których odmalowały się najróżniejsze emocje -
Oh, nie musicie dziękować - dodał po chwili, mimo że wiedział, jaka będzie ich
reakcja.
- Zdurniałeś?! - ryknął Ren - Chcesz
mi powiedzieć, że mam mieszkać razem z nimi?! - spytał, oburzony.
- A co z jedzeniem? - wtrącił nagle
Keisuke, który jak zwykle wydawał się być bardzo podekscytowany - Skoro nie
możemy już korzystać ze stołówki, to znaczy, że sami mamy sobie gotować? -
zapytał, zaintrygowany
- Ta, ale nie martw się, wasza
kuchnia jest bardzo dobrze wyposażona, a zapasy jedzenia będą na bieżąco
uzupełniane - odparł Osara, całkowicie ignorując protest Tsuyokiego. Zapadło
milczenie, podczas którego Ren i Yukito pojedynkowali się na piorunujące
spojrzenia. W końcu odezwała się osoba, która jako jedyna, jak dotąd, nie
zabrała głosu w całej sprawie.
- Dobra, nie traćmy czasu - Aisha
westchnęła - Yukito, zabierz nas tam... - I Osara, już zmęczony zwracaniem
uwagi swoim podopiecznym na, całkowicie pozbawiony szacunku, sposób zwracania
się do niego, rzucił tylko krótkie "Za mną" i ruszył przed siebie.
Szli powoli szerokim korytarzem, na
którym roiło się od uczniów, którzy również właśnie ukończyli swoje zajęcia i
zmierzali do stołówki, na dziedziniec, do swoich pokoi lub w jeszcze inne
miejsca. Nikt nie zwracał na ich skromny pochód specjalnej uwagi. Jedynie pod
adresem Tsuyokiego, który szedł obrażony na cały świat i umyślnie wpadał na
każdego, kto nadchodził z naprzeciwka, pojawiło się kilka nieprzyjemnych słów.
Ich podróż zakończyła się w zachodnim skrzydle, które było
znacznie spokojniejsze i cichsze niż pozostała część budynku. Minęli hebanowe,
ciemne drzwi, prowadzące do ogromnej, szkolnej biblioteki, która uchodziła za
jedną z największych i najbardziej bogatych w całym kraju i dotarli na sam
koniec korytarza, po drodze mijając wiele innych pomieszczeń, które
najwyraźniej były dormitoriami pozostałych drużyn. Oczom trójki młodych magów
ukazały się lśniące, czarne, solidne drzwi, z wyrytym na nich wielkim, białym
motylem o przepięknych skrzydłach - symbolem ich drużyny. Osara odwrócił się w
stronę swoich podopiecznych i wyciągnął z kieszeni trzy, jednakowe, złote
klucze, na których również wygrawerowany był motyl i wręczył po jednym każdemu
z nich. Potem, ostentacyjnym machnięciem ręki, dał znać, by któreś z nich
otworzyło drzwi. Jak można się było spodziewać, zrobił to Keisuke.
Dało się usłyszeć cichy szczęk zamka i po chwili drzwi uchyliły się. Mazaru
pchnął je jeszcze delikatnie ręką i w końcu wszyscy mogli zobaczyć, co jest w
środku.
Przestronny salon był utrzymany w ciepłych odcieniach czerwieni
i bordo. Na ciemnowiśniowych ścianach wisiały śliczne obrazy
przedstawiające najróżniejsze krajobrazy, od górskich stoków po wzburzone
morze, a także wielkie lustro, oprawione w ramy w kolorze brudnego złota. W
ścianę, prostopadłą do tej, na której znajdowały się wąskie, prostokątne okna,
zakończone u góry zaokrąglonymi łukami, wbudowany był duży, murowany kominek z
ciemnoczerwonej cegły. W palenisku znajdowało się kilka niewielkich kłód drewna,
które tylko czekały, aż ktoś rzuci na nie pierwszą iskrę. Nieopodal zaś stał
lśniący, czarny fortepian - marzenie każdego muzyka. Wypolerowaną,
ciemnobrązową, drewnianą podłogę zdobił szeroki, prostokątny, bordowy perski
dywan, na którym były wyhaftowane najróżniejsze ornamenty. Na nim zaś, stała
brązowa, szeroka kanapa, która zdawała się prosić, by ktoś uciął sobie na niej
drzemkę, niewielki, kasztanowy stolik do kawy i barek na słodycze. Pod ścianą,
naprzeciwległą do kominka, znajdował się natomiast solidnie wykonany stolik do
gry w szachy, z przysuniętymi do niego dwoma, mahoniowymi krzesłami ze
szkarłatna tapicerką oraz ciemnobrązowa, drewniana komoda. W pokoju
znajdowała się również niewielka biblioteczka z książkami, która nie stanowiła
nawet jednej setnej zasobów szkolnej biblioteki i ustawiony obok niego
karmazynowy fotel, który wyglądał na bardzo wygodny. Wszystko było dopełnione
przez najróżniejsze ozdoby w kolorze brudnego złota.
Słowem - ekstra. Nie było nawet
porównania do ich poprzednich, szarych pokoi, które bardziej przypominały
szpitalne sale niż ich cichy, przytulny, prywatny kąt. Tsuyoki wpatrywał się w
to pomieszczenie z szeroko otwartymi ustami, nie spodziewał się czegoś takiego.
To znacznie wykraczało ponad ogólnie przyjęte standardy. Jednak w
zasadzie, tylko on wydawał się być pod takim wrażeniem. Keisuke też, co prawda,
rozglądał się z zainteresowaniem po salonie, ale nie wydawał się być
zaszokowany jego bogactwem, natomiast na Aishy już w ogóle nie zrobiło to
żadnego wrażenia. No tak, w końcu była arystokratką, musiała być przyzwyczajona
do takich, a w zasadzie jeszcze pewnie większych, luksusów. Mazaru, jako jej
Dorei, mieszkał razem z nią, więc pewnie również przywykł do takich widoków.
Ren zirytował się, że tylko on tak zachwycił się tym miejscem i to mu
przypomniało o jego wściekłości związanej z koniecznością mieszkania razem z
członkami swojej drużyny. Zaraz jednak w jego głowie pojawiła się myśl:
"Może jednak warto się z nimi przemęczyć dla takich wygód..."
- Sypialnie mamy osobne? - zapytał,
jakby od niechcenia. Yukito wyglądał, jakby ledwie powstrzymywał się od
krzyknięcia: "Zwycięstwo!", ale ostatecznie wydusił z siebie jedynie
zdawkowe "Taa..." - Dobra, w takim razie niech ci będzie,
możemy tu mieszkać - oświadczył, jakby robił mu łaskę. Osara zignorował jego
ton i spojrzał na Keisuke i Aishę, których Tsuyoki nie raczył w ogóle spytać o
zdanie.
- Dla mnie bomba! - zawołał
rudzielec.
- Bez różnicy... - oświadczyła
znudzonym tonem Aisha, co również oznaczało zgodę. Na twarzy Yukito pojawił się
tryumfalny uśmiech:
- No! Czyli postanowione! -
oznajmił, zadowolony - W takim razie pooglądajcie sobie teraz wasze nowe
mieszkanko i bawcie się ładnie. Wasze rzeczy są już w waszych sypialniach,
także pozostało wam się tylko urządzić po swojemu. Mam jeszcze do załatwienia
trochę papierkowej roboty, więc się zwijam. Wpadnę później, sprawdzić, jak
sobie radzicie. Trzymcie się! - i wyszedł, pozostawiając trójkę młodych magów
samych.
Ale nie na długo. Dosłownie chwilę po wyjściu Osary, do salonu
wpadli pierwsi goście.
- Wow, wy też dostaliście własne
dormitorium, gratki! - zawołał niewysoki chłopak, o miodowych, , poczochranych
włosach, spiętych u góry klamrą i, jakby nigdy nic, wszedł do środka.
- Nie wydzieraj się tak, Hinata! -
tuż za chłopakiem, do pomieszczenia wpadła uśmiechnięta, równa z nim wzrostem,
dziewczyna, o kasztanowych włosach, które postanowiła związać w długi koński
ogon. Sprzedała swojemu towarzyszowi mocnego kuksańca w bok, w jej
bursztynowych oczach było widać zadziorne iskierki.
- Ty też nie zachowujesz się zbyt
cicho, Kana-chan* - oznajmił spokojnie, z nutką rozbawienia w głosie,
kolejny przybysz. W progu stał wysoki, szczupły chłopak, którego krótkie,
hebanowe włosy były w drobnym nieładzie. Jako jedyny był na tyle dobrze
wychowany, by nie wejść do środka bez zaproszenia - Przepraszamy za najście -
dodał, dyskretnie wskazując na pozostałą dwójkę gości, którzy biegali po całym
pokoju i co chwilę się czymś głośno zachwycali.
- Nie wygłupiaj się, Makoto, wejdź -
nakazała chłodno Aisha - I tak nie wyrządzisz większych szkód, niż ta banda -
stwierdziła oschle. Chłopak zaśmiał się przepraszająco i zrobił kilka kroków
przed siebie, lecz zatrzymał się raptownie, najwyraźniej, czując na sobie
wrogie spojrzenie Rena. Tsuyoki świdrował wzrokiem również pozostałą dwójkę
przybyszów, ale tamci najwyraźniej nie zdawali sobie z tego sprawy. Keisuke,
widocznie spodziewając się tego, co za chwilę mogło nastąpić, postanowił
przejąć inicjatywę.
- Ren, to są nasi przyjaciele -
oświadczył wesoło i jakby uspokajająco - Wszyscy są z tego samego roku, co my,
należą do drużyny Haiiro Usagi**, a ich opiekunem jest Inoue Risa-san***.
Pozwól, że ci ich przedstawię: Mizutani Hinata - Keisuke wskazał na niskiego
chłopaka, który z założonymi za głowę rękoma, rzucił krótkie:
"Siemka" - Asami Kana-chan - zarumieniona dziewczyna pomachała do
Rena przyjaźnie - I Makoto Ryūji. Wszyscy, to Tsuyoki Ren. Ciemnowłosy chłopak
ruszył w stronę Tsuyokiego i wyciągnął do niego rękę.
- Miło mi poznać - odezwał się z uśmiechem.
Ren jednak nie miał zamiaru odwzajemnić uścisku dłoni. Makoto najwyraźniej to
zrozumiał, bo powoli opuścił rękę i czekał na jakąś reakcję ze strony blondyna.
- Co, przyszliście na herbatkę i
ciasteczka? - warknął Tsuyoki - Dopiero co dostaliśmy klucze do tego
mieszkania, nie sądzicie, że należy nam się trochę czasu dla siebie?!
- Ren, to... - zaczął Keisuke, ale
przerwał mu Ryūji:
- W porządku, Mazaru, Tsuyoki-kun ma
rację, powinniśmy byli zaczekać z naszą wizytą -Makoto zrobił minę, która
mówiła "Mój błąd, wybacz" - Kana-chan, Hinata, słyszeliście?
Przyjdziemy następnym razem, chodźcie - Ryūji sprawiał wrażenie opiekuńczego
ojca, który przywoływał do siebie swoje niesforne dzieci. Mizutani trochę
marudził i rzucił Renowi pretensjonalne spojrzenie, a Asami burknęła pod nosem
coś, co brzmiało jak "Phi, jaki gburowaty...", po czym, całą trójką,
wesoło pożegnali się z Aishą i Keisuke, zapowiadając, że spotkają się w
najbliższym czasie. Mazaru pożegnał się z nimi z podobnym entuzjazmem, dorzucając
jeszcze jakieś przeprosiny za brak gościnności, natomiast Himei rzuciła jedynie
zdawkowe "Taa, na razie", a gdy drzwi zamknęły się za nimi, dodała
nieco głośniej:
- Makoto to chodzący pacyfizm... Nie
nadaje się do tego świata... - w tym stwierdzeniu dało się dosłyszeć nutkę
politowania. Keisuke parsknął śmiechem.
- Myślę, że dobrze, że tego nie
usłyszał, bo pewnie zrobiłoby mu się przykro - zaśmiał się krótko, ale po
chwili zmarszczył brwi i obrócił się w stronę Tsuyokiego - Ren, jeśli dalej
będziesz się tak zachowywał, to nigdy nie zdobędziesz przyjaciół! - oświadczył
z wyrzutem. Aisha westchnęła.
- Nie mam ochoty znowu tego
wysłuchiwać, idę rozejrzeć się po reszcie mieszkania - oznajmiła i wyszła przez
jedyne drzwi w pokoju, poza wejściowymi. Nastała cisza, Keisuke spodziewał się
ze strony Rena kolejnego wybuchu typu: "Morda, nie potrzebuję
przyjaciół", ale to nie nastąpiło. Zamiast tego blondyn spojrzał na niego
z, trudną do opisania, pogardą.
- Nie ufam ci - oświadczył powoli -
Ty i te twoje wygłupy, wesołe gadki i kazania o przyjaźni... Żałosna pokazówka!
To oczywiste, że to wszystko, to najzwyklejsze w świecie kłamstwa! Ktoś taki w
życiu nie otrzymałby Hi no Zokusei! Nie wiem, co kombinujesz, co ukrywasz albo,
co rozkazała ci tamta zarozumiała żmija, ale nie myśl, że dam się na to
nabrać... - oznajmił groźnie. Mazaru spojrzał na niego, z rzadko u siebie
spotykaną, powagą.
- Aisha niczego mi nie rozkazała -
powiedział nieco ostrym tonem. Ciężko stwierdzić, czy chciał coś jeszcze dodać,
w każdym razie, Ren najwyraźniej nie miał zamiaru tego słuchać, bo ruszył w
ślady Himei i opuścił pokój. Keisuke westchnął ciężko, ale po chwili zrobił to
samo.
Ani łazienka, ani kuchnia nie
ustępowały salonowi w bogactwie i gustowności wystroju. Ta pierwsza, utrzymana
w różnych odcieniach beżu, była wyposażona, między innymi, w wielką lśniącą
wannę, która spokojnie mogła pomieścić, co najmniej, dwie osoby, w wymyślnie
zdobiony zlew i lustro, jeszcze większe od tego w salonie. Natomiast ciemno
brzoskwiniowa kuchnia mogła się poszczycić, przede wszystkim, misternie
rzeźbionym, dębowym stołem. Nie te pomieszczenia przykuły jednak największą
uwagę młodych magów, wszyscy, niemal od razu powędrowali do swoich sypialni.
Każda była urządzona w innym stylu, jakby dopasowanym do ewentualnych potrzeb i
temperamentu przyszłego właściciela. No cóż, o ile surowa, granatowa sypialnia
Rena i przytulny, zielony pokój Keisuke w zasadzie spełniały te warunki, o tyle
ściany w kolorze brudnego różu i niewielkie, białe, ślicznie zdobione, meble w
sypialni Aishy, zdawały się całkowicie kontrastować z jej osobowością.
Dziewczyna pozostawiła jednak ten fakt bez komentarza i, tak jak pozostali
członkowie jej drużyny, zabrała się do rozpakowywania swoich rzeczy. Zajęło jej
to całkiem sporo czasu. Mimo, że nie lubiła się stroić, miała mnóstwo ubrań i
kosmetyków, które były głównie prezentami od jej rodziców i różnych ważnych
osobistości. Na szczęście wszystko zmieściło się w tych wymyślnie zdobionych
szafkach i szufladach. Kiedy w końcu opróżniła cały swój kufer z bagażami,
wepchnęła go pod swoje łóżko i sama opadła na nie, może nie tyle zmęczona, co
znużona. Materac był naprawdę miękki i wygodny, ale ta kwiecista pościel z
falbankami, zupełnie nie była jej w guście. Aisha westchnęła ciężko i dźwignęła
się z łóżka. W tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejdź - nakazała chłodno. W
drzwiach stał Keisuke, ze swoim zwykłym promiennym uśmiechem.
- Widzę, że już się uporałaś z
rozpakowywaniem, mi jeszcze trochę zostało, haha - zagaił wesoło i wszedł do
środka - Mam dla ciebie mały prezent - dodał i wyciągnął zza pleców jakiś
przedmiot, niewielką lampę naftową w kolorze ciemnego brązu - Była w mojej
sypialni - wyjaśnił Keisuke - Twoja stara pewnie została w twoim poprzednim
pokoju, w końcu była tam od początku, więc pomyślałem, że będziesz chciała
nową... Co prawda - dodał po chwili zastanowienia - ta tutaj nie do końca
komponuje się z tutejszym wystrojem, ale jak będziemy w mieście, będziesz mogła
sprawić sobie inną... - Aisha zmierzyła go badawczym spojrzeniem.
- Nie, jest w porządku - oznajmiła
sucho i wzięła od niego lampę, a po chwili milczenia dodała jeszcze -
Dziękuję... - może i nie było słychać w tym słowie prawdziwej wdzięczności, ale
Mazaru czuł się najwyraźniej usatysfakcjonowany.
- W takim razie będę wracał do
siebie - oświadczył powoli - Zostało mi jeszcze trochę rzeczy do uporządkowania
- dodał i odwrócił się, by wyjść.
- Stało się coś? - rozległo się
nagle za jego plecami. Aisha nawet na niego nie patrzyła, wydawała się być
bardzo zajęta ustawianiem lampy na swojej niewielkiej szafce nocnej. Nie było
jednak wątpliwości, że to ona zadała to pytanie. Na twarzy Keisuke na ułamek
sekundy odmalowało się zdziwienie, które zaraz zastąpił szeroki uśmiech.
- Nie - oznajmił wesoło i wyszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz