sobota, 14 marca 2015

Rozdział II Nowe lokum



Wiele złego można by powiedzieć o tych dzieciakach, ale trzeba im było przyznać, że mieli, skubani, talent. Osara, z nieukrywanym zdziwieniem, przyglądał się właśnie ich poczynaniom na sali treningowej. Minął niespełna tydzień od chwili przydzielenia im Zokusei, a każde z nich potrafiło już wyprowadzić atak z użyciem swojego typu magii. I oczywicie żadne  nie raczyło poprosić go w tym o pomoc, nikomu nie zależało, aby podnieść jego autorytet, jako nauczyciela.  Yukito prychnął i sięgnął po, już kolejnego tego dnia, papierosa.  Po chwili wyciągnął również pudełko z zapałkami, ale w momencie, gdy chciał zapalić jedną z nich, powstrzymał go Mazaru. Na czubku jego wskazującego palca znajdował się niewielki płomyk. Keisuke przysunął go tuż pod papierosa, którego Osara trzymał już w ustach, i zapalił go. Yukito zaciągnął się dymem i obserwował, jak wyszczerzony Mazaru wraca na swoje miejsce i wznawia trening. Chłopak był wyjątkowo pozytywnie nastawiony do życia, jak na Dorei. Osara nie mógł zaprzeczyć, że był bardzo zainteresowany typem relacji między rudzielcem a jego właścicielką, gdyż zdecydowanie różniła się ona od tych zazwyczaj spotykanych. Jak dotąd nie nadarzyła się jednak dogodna sytuacja, by to wybadać. Yukito miał zamiar wypytać samego Keisuke, ponieważ uznał, że w tej kwestii Aisha może nie być zbyt rozmowna. Zresztą, nie miał ochoty znowu słuchać jej ciętych uwag. 
Osara skupił swój wzrok na dziewczynie. Jej trening był zdecydowanie najmniej chaotyczny. Ren rzucał się na drugim końcu sali i, niczym szalejące tornado, niszczył wszystkie poustawiane przeszkody i szatkował wypchane kukły, symulujące potencjalnego przeciwnika, natomiast Keisuke podpalał wszystko, co się da. Kule ognia latały wszędzie, w nie do końca kontrolowany sposób, ale Mazaru najwyraźniej niezbyt tym się przejmował i miał świetną zabawę. Jedynie Aisha nie siała wszechogarniającego zniszczenia.  Wpatrywała się w skupieniu w kilkanaście ustawionych przed nią tarcz różnej wielkości - średnica jednych była zbliżona do średnicy koła od wozu, drugich do średnicy spodka od filiżanki. Po chwili wyciągnęła rękę przed siebie i, z precyzją snajpera, strzelała, kolejno w każdą tarczę, ostrym soplem lodu. Niemal za każdym razem trafiała w sam środek swojego celu, mimo to wciąż zdawała się być absolutnie znudzona. 
Yukito z przykrością musiał zauważyć, że choć cała trójka, z dnia na dzień, robiła co raz większe postępy, jedna rzecz nadal pozostała niezmieniona - wciąż ćwiczyli osobno. Wróć - początkowo Keisuke nie odstępował Himei na krok, jednak zważywszy na to, że w dalszym ciągu nie mógł, dosłownie, pohamować swego ognistego zapału, a ogień z lodem nie idą w parze - postanowił, tymczasowo, trzymać się z daleka.  Co nie usprawiedliwia faktu, że nie było tam mowy o pracy zespołowej. Yukito wielokrotnie rzucał pomysł, by zrobili coś wspólnie, lecz mimo entuzjastycznego nastawienia Keisuke i względnej zgody, a raczej obojętności Aishy, za każdym razem napotykał stanowczy opór Rena, który zarzekał się, że nie chce mieć z nimi nic do czynienia. I tak mijały kolejne dni zimnej wojny. 
Osara postanowił zmienić strategię.  Skoro sami z siebie nie zamierzają przebywać w swoim towarzystwie, to wystarczy ich do tego zmusić, prawda? 
Zabrzmiały dzwony, zwiastujące koniec treningu i początek przerwy obiadowej.  Ren, Keisuke i Aisha odłożyli ostatnie przyrządy treningowe na swoje miejsce i ruszyli w stronę wyjścia.  Gdy już mieli opuścić salę, w drzwiach pojawił się Yukito i skutecznie zablokował im przejście.

- A dokąd to się państwo wybierają, hmm? - zapytał ze złośliwym uśmiechem.  Aisha rzuciła mu spojrzenie pełne politowania, a Ren odezwał się gniewnie: 
- A dokąd możemy się wybierać podczas przerwy obiadowej, co? Idziemy na stołówkę, a teraz zejdź z drogi - Osara jednak zignorował to polecenie, a na jego twarzy pojawił się jeszcze złośliwszy uśmiech.
- Hę? Ale przecież na stołówce już nie ma dla was miejsca...
- Co ty znowu chrzanisz?! - warknął Tsuyoki. Yukito wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie. 
- Jako wasz wspaniały opiekun, postanowiłem sprawić wam prezent, - oświadczył, szczerząc się - wykorzystałem swój autorytet, by przekonać dyrekcję i radę pedagogiczną - tak naprawdę przebłagał jedynie Kakeru, który zajął się resztą, no ale się przecież nie przyzna - i załatwiłem wam oraz pozostałym, najlepiej prosperującym uczniom, nagrodę! Od tej pory nie będziecie musieli tkwić w swoich ciasnych, ponurych pokoikach, korzystać z jednej toalety na spółkę z pozostałymi uczniami z całego piętra i jeść w tym stołówkowym ścisku! W zamian za wasze bardzo dobre wyniki w nauce, szkoła postanowiła przydzielić wam wasze własne dormitorium! Od tej pory każde z was otrzyma swoją własną, prywatną sypialnię, a salon, kuchnię i łazienkę będziecie dzielić jedynie między waszą trójką! - Yukito spojrzał po twarzach swoich podopiecznych, na których odmalowały się najróżniejsze emocje - Oh, nie musicie dziękować - dodał po chwili, mimo że wiedział, jaka będzie ich reakcja.
- Zdurniałeś?! - ryknął Ren - Chcesz mi powiedzieć, że mam mieszkać razem z nimi?! - spytał, oburzony.
- A co z jedzeniem? - wtrącił nagle Keisuke, który jak zwykle wydawał się być bardzo podekscytowany - Skoro nie możemy już korzystać ze stołówki, to znaczy, że sami mamy sobie gotować? - zapytał, zaintrygowany
- Ta, ale nie martw się, wasza kuchnia jest bardzo dobrze wyposażona, a zapasy jedzenia będą na bieżąco uzupełniane - odparł Osara, całkowicie ignorując protest Tsuyokiego. Zapadło milczenie, podczas którego Ren i Yukito pojedynkowali się na piorunujące spojrzenia. W końcu odezwała się osoba, która jako jedyna, jak dotąd, nie zabrała głosu  w całej sprawie.
- Dobra, nie traćmy czasu - Aisha westchnęła - Yukito, zabierz nas tam... - I Osara, już zmęczony zwracaniem uwagi swoim podopiecznym na, całkowicie pozbawiony szacunku, sposób zwracania się do niego, rzucił tylko krótkie "Za mną" i ruszył przed siebie.
Szli powoli szerokim korytarzem, na którym roiło się od uczniów, którzy również właśnie ukończyli swoje zajęcia i zmierzali do stołówki, na dziedziniec, do swoich pokoi lub w jeszcze inne miejsca. Nikt nie zwracał na ich skromny pochód specjalnej uwagi. Jedynie pod adresem Tsuyokiego, który szedł obrażony na cały świat i umyślnie wpadał na każdego, kto nadchodził z naprzeciwka, pojawiło się kilka nieprzyjemnych słów.
       Ich podróż zakończyła się w zachodnim skrzydle, które było znacznie spokojniejsze i cichsze niż pozostała część budynku. Minęli hebanowe, ciemne drzwi, prowadzące do ogromnej, szkolnej biblioteki, która uchodziła za jedną z największych i najbardziej bogatych w całym kraju i dotarli na sam koniec korytarza, po drodze mijając wiele innych pomieszczeń, które najwyraźniej były dormitoriami pozostałych drużyn. Oczom trójki młodych magów ukazały się lśniące, czarne, solidne drzwi, z wyrytym na nich wielkim, białym motylem o przepięknych skrzydłach - symbolem ich drużyny. Osara odwrócił się w stronę swoich podopiecznych i wyciągnął z kieszeni trzy, jednakowe, złote klucze, na których również wygrawerowany był motyl i wręczył po jednym każdemu z nich. Potem, ostentacyjnym machnięciem ręki, dał znać, by któreś z nich otworzyło drzwi.  Jak można się było spodziewać, zrobił to Keisuke.  Dało się usłyszeć cichy szczęk zamka i po chwili drzwi uchyliły się. Mazaru pchnął je jeszcze delikatnie ręką i w końcu wszyscy mogli zobaczyć, co jest w środku.
       Przestronny salon był utrzymany w ciepłych odcieniach czerwieni i bordo.  Na ciemnowiśniowych ścianach wisiały śliczne obrazy przedstawiające najróżniejsze krajobrazy, od górskich stoków po wzburzone morze, a także wielkie lustro, oprawione w ramy w kolorze brudnego złota. W ścianę, prostopadłą do tej, na której znajdowały się wąskie, prostokątne okna, zakończone u góry zaokrąglonymi łukami, wbudowany był duży, murowany kominek z ciemnoczerwonej cegły. W palenisku znajdowało się kilka niewielkich kłód drewna, które tylko czekały, aż ktoś rzuci na nie pierwszą iskrę. Nieopodal zaś stał lśniący, czarny fortepian - marzenie każdego muzyka. Wypolerowaną, ciemnobrązową, drewnianą podłogę zdobił szeroki, prostokątny, bordowy perski dywan, na którym były wyhaftowane najróżniejsze ornamenty. Na nim zaś, stała brązowa, szeroka kanapa, która zdawała się prosić, by ktoś uciął sobie na niej drzemkę, niewielki, kasztanowy stolik do kawy i barek na słodycze. Pod ścianą, naprzeciwległą do kominka, znajdował się natomiast solidnie wykonany stolik do gry w szachy, z przysuniętymi do niego dwoma, mahoniowymi krzesłami ze szkarłatna tapicerką oraz ciemnobrązowa, drewniana komoda.  W pokoju znajdowała się również niewielka biblioteczka z książkami, która nie stanowiła nawet jednej setnej zasobów szkolnej biblioteki i ustawiony obok niego karmazynowy fotel, który wyglądał na bardzo wygodny. Wszystko było dopełnione przez najróżniejsze ozdoby w kolorze brudnego złota.
Słowem - ekstra. Nie było nawet porównania do ich poprzednich, szarych pokoi, które bardziej przypominały szpitalne sale niż ich cichy, przytulny, prywatny kąt. Tsuyoki wpatrywał się w to pomieszczenie z szeroko otwartymi ustami, nie spodziewał się czegoś takiego. To znacznie wykraczało ponad ogólnie przyjęte standardy.  Jednak w zasadzie, tylko on wydawał się być pod takim wrażeniem. Keisuke też, co prawda, rozglądał się z zainteresowaniem po salonie, ale nie wydawał się być zaszokowany jego bogactwem, natomiast na Aishy już w ogóle nie zrobiło to żadnego wrażenia. No tak, w końcu była arystokratką, musiała być przyzwyczajona do takich, a w zasadzie jeszcze pewnie większych, luksusów. Mazaru, jako jej Dorei, mieszkał razem z nią, więc pewnie również przywykł do takich widoków. Ren zirytował się, że tylko on tak zachwycił się tym miejscem i to mu przypomniało o jego wściekłości związanej z koniecznością mieszkania razem z członkami swojej drużyny. Zaraz jednak w jego głowie pojawiła się myśl: "Może jednak warto się z nimi przemęczyć dla takich wygód..."
- Sypialnie mamy osobne? - zapytał, jakby od niechcenia. Yukito wyglądał, jakby ledwie powstrzymywał się od krzyknięcia: "Zwycięstwo!", ale ostatecznie wydusił z siebie jedynie zdawkowe "Taa..."  - Dobra, w takim razie niech ci będzie, możemy tu mieszkać - oświadczył, jakby robił mu łaskę. Osara zignorował jego ton i spojrzał na Keisuke i Aishę, których Tsuyoki nie raczył w ogóle spytać o zdanie.
- Dla mnie bomba! - zawołał rudzielec.
- Bez różnicy... - oświadczyła znudzonym tonem Aisha, co również oznaczało zgodę. Na twarzy Yukito pojawił się tryumfalny uśmiech:
- No! Czyli postanowione! - oznajmił, zadowolony - W takim razie pooglądajcie sobie teraz wasze nowe mieszkanko i bawcie się ładnie. Wasze rzeczy są już w waszych sypialniach, także pozostało wam się tylko urządzić po swojemu. Mam jeszcze do załatwienia trochę papierkowej roboty, więc się zwijam. Wpadnę później, sprawdzić, jak sobie radzicie. Trzymcie się! - i wyszedł, pozostawiając trójkę młodych magów samych.
       Ale nie na długo. Dosłownie chwilę po wyjściu Osary, do salonu wpadli pierwsi goście.
- Wow, wy też dostaliście własne dormitorium, gratki! - zawołał niewysoki chłopak, o miodowych, , poczochranych włosach, spiętych u góry klamrą i, jakby nigdy nic, wszedł do środka.
- Nie wydzieraj się tak, Hinata! - tuż za chłopakiem, do pomieszczenia wpadła uśmiechnięta, równa z nim wzrostem, dziewczyna, o kasztanowych włosach, które postanowiła związać w długi koński ogon. Sprzedała swojemu towarzyszowi mocnego kuksańca w bok, w jej bursztynowych oczach było widać zadziorne iskierki.
- Ty też nie zachowujesz się zbyt cicho,  Kana-chan* - oznajmił spokojnie, z nutką rozbawienia w głosie, kolejny przybysz. W progu stał wysoki, szczupły chłopak, którego krótkie, hebanowe włosy były w drobnym nieładzie. Jako jedyny był na tyle dobrze wychowany, by nie wejść do środka bez zaproszenia - Przepraszamy za najście - dodał, dyskretnie wskazując na pozostałą dwójkę gości, którzy biegali po całym pokoju i co chwilę się czymś głośno zachwycali.
- Nie wygłupiaj się, Makoto, wejdź - nakazała chłodno Aisha - I tak nie wyrządzisz większych szkód, niż ta banda - stwierdziła oschle. Chłopak zaśmiał się przepraszająco i zrobił kilka kroków przed siebie, lecz zatrzymał się raptownie, najwyraźniej, czując na sobie wrogie spojrzenie Rena. Tsuyoki świdrował wzrokiem również pozostałą dwójkę przybyszów, ale tamci najwyraźniej nie zdawali sobie z tego sprawy. Keisuke, widocznie spodziewając się tego, co za chwilę mogło nastąpić, postanowił przejąć inicjatywę.
- Ren, to są nasi przyjaciele - oświadczył wesoło i jakby uspokajająco - Wszyscy są z tego samego roku, co my, należą do drużyny Haiiro Usagi**, a ich opiekunem jest Inoue Risa-san***.  Pozwól, że ci ich przedstawię: Mizutani Hinata - Keisuke wskazał na niskiego chłopaka, który z założonymi za głowę rękoma, rzucił krótkie: "Siemka" - Asami Kana-chan - zarumieniona dziewczyna pomachała do Rena przyjaźnie - I Makoto Ryūji. Wszyscy, to Tsuyoki Ren. Ciemnowłosy chłopak ruszył w stronę Tsuyokiego i wyciągnął do niego rękę.
- Miło mi poznać - odezwał się z uśmiechem. Ren jednak nie miał zamiaru odwzajemnić uścisku dłoni. Makoto najwyraźniej to zrozumiał, bo powoli opuścił rękę i czekał na jakąś reakcję ze strony blondyna.
- Co, przyszliście na herbatkę i ciasteczka? - warknął Tsuyoki - Dopiero co dostaliśmy klucze do tego mieszkania, nie sądzicie, że należy nam się trochę czasu dla siebie?!
- Ren, to... - zaczął Keisuke, ale przerwał mu Ryūji:
- W porządku, Mazaru, Tsuyoki-kun ma rację, powinniśmy byli zaczekać z naszą wizytą -Makoto zrobił minę, która mówiła "Mój błąd, wybacz" - Kana-chan, Hinata, słyszeliście? Przyjdziemy następnym razem, chodźcie - Ryūji sprawiał wrażenie opiekuńczego ojca, który przywoływał do siebie swoje niesforne dzieci. Mizutani trochę marudził i rzucił Renowi pretensjonalne spojrzenie, a Asami burknęła pod nosem coś, co brzmiało jak "Phi, jaki gburowaty...", po czym, całą trójką, wesoło pożegnali się z Aishą i Keisuke, zapowiadając, że spotkają się w najbliższym czasie. Mazaru pożegnał się z nimi z podobnym entuzjazmem, dorzucając jeszcze jakieś przeprosiny za brak gościnności, natomiast Himei rzuciła jedynie zdawkowe "Taa, na razie", a gdy drzwi zamknęły się za nimi, dodała nieco głośniej:
- Makoto to chodzący pacyfizm... Nie nadaje się do tego świata... - w tym stwierdzeniu dało się dosłyszeć nutkę politowania. Keisuke parsknął śmiechem.
- Myślę, że dobrze, że tego nie usłyszał, bo pewnie zrobiłoby mu się przykro - zaśmiał się krótko, ale po chwili zmarszczył brwi i obrócił się w stronę Tsuyokiego - Ren, jeśli dalej będziesz się tak zachowywał, to nigdy nie zdobędziesz przyjaciół! - oświadczył z wyrzutem. Aisha westchnęła.
- Nie mam ochoty znowu tego wysłuchiwać, idę rozejrzeć się po reszcie mieszkania - oznajmiła i wyszła przez jedyne drzwi w pokoju, poza wejściowymi. Nastała cisza, Keisuke spodziewał się ze strony Rena kolejnego wybuchu typu: "Morda, nie potrzebuję przyjaciół", ale to nie nastąpiło. Zamiast tego blondyn spojrzał na niego z, trudną do opisania, pogardą.
- Nie ufam ci - oświadczył powoli - Ty i te twoje wygłupy, wesołe gadki i kazania o przyjaźni... Żałosna pokazówka! To oczywiste, że to wszystko, to najzwyklejsze w świecie kłamstwa! Ktoś taki w życiu nie otrzymałby Hi no Zokusei! Nie wiem, co kombinujesz, co ukrywasz albo, co rozkazała ci tamta zarozumiała żmija, ale nie myśl, że dam się na to nabrać... - oznajmił groźnie. Mazaru spojrzał na niego, z rzadko u siebie spotykaną, powagą.
- Aisha niczego mi nie rozkazała - powiedział nieco ostrym tonem. Ciężko stwierdzić, czy chciał coś jeszcze dodać, w każdym razie, Ren najwyraźniej nie miał zamiaru tego słuchać, bo ruszył w ślady Himei i opuścił pokój. Keisuke westchnął ciężko, ale po chwili zrobił to samo.
Ani łazienka, ani kuchnia nie ustępowały salonowi w bogactwie i gustowności wystroju. Ta pierwsza, utrzymana w różnych odcieniach beżu, była wyposażona, między innymi, w wielką lśniącą wannę, która spokojnie mogła pomieścić, co najmniej, dwie osoby, w wymyślnie zdobiony zlew i lustro, jeszcze większe od tego w salonie. Natomiast ciemno brzoskwiniowa kuchnia mogła się poszczycić, przede wszystkim, misternie rzeźbionym, dębowym stołem. Nie te pomieszczenia przykuły jednak największą uwagę młodych magów, wszyscy, niemal od razu powędrowali do swoich sypialni. Każda była urządzona w innym stylu, jakby dopasowanym do ewentualnych potrzeb i temperamentu przyszłego właściciela. No cóż, o ile surowa, granatowa sypialnia Rena i przytulny, zielony pokój Keisuke w zasadzie spełniały te warunki, o tyle ściany w kolorze brudnego różu i niewielkie, białe, ślicznie zdobione, meble w sypialni Aishy, zdawały się całkowicie kontrastować z jej osobowością. Dziewczyna pozostawiła jednak ten fakt bez komentarza i, tak jak pozostali członkowie jej drużyny, zabrała się do rozpakowywania swoich rzeczy. Zajęło jej to całkiem sporo czasu. Mimo, że nie lubiła się stroić, miała mnóstwo ubrań i kosmetyków, które były głównie prezentami od jej rodziców i różnych ważnych osobistości. Na szczęście wszystko zmieściło się w tych wymyślnie zdobionych szafkach i szufladach. Kiedy w końcu opróżniła cały swój kufer z bagażami, wepchnęła go pod swoje łóżko i sama opadła na nie, może nie tyle zmęczona, co znużona. Materac był naprawdę miękki i wygodny, ale ta kwiecista pościel z falbankami, zupełnie nie była jej w guście. Aisha westchnęła ciężko i dźwignęła się z łóżka. W tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejdź - nakazała chłodno. W drzwiach stał Keisuke, ze swoim zwykłym promiennym uśmiechem.
- Widzę, że już się uporałaś z rozpakowywaniem, mi jeszcze trochę zostało, haha - zagaił wesoło i wszedł do środka - Mam dla ciebie mały prezent - dodał i wyciągnął zza pleców jakiś przedmiot, niewielką lampę naftową w kolorze ciemnego brązu - Była w mojej sypialni - wyjaśnił Keisuke - Twoja stara pewnie została w twoim poprzednim pokoju, w końcu była tam od początku, więc pomyślałem, że będziesz chciała nową...  Co prawda - dodał po chwili zastanowienia - ta tutaj nie do końca komponuje się z tutejszym wystrojem, ale jak będziemy w mieście, będziesz mogła sprawić sobie inną... - Aisha zmierzyła go badawczym spojrzeniem.
- Nie, jest w porządku - oznajmiła sucho i wzięła od niego lampę, a po chwili milczenia dodała jeszcze - Dziękuję... - może i nie było słychać w tym słowie prawdziwej wdzięczności, ale Mazaru czuł się najwyraźniej usatysfakcjonowany.
- W takim razie będę wracał do siebie - oświadczył powoli - Zostało mi jeszcze trochę rzeczy do uporządkowania - dodał i odwrócił się, by wyjść.
- Stało się coś? - rozległo się nagle za jego plecami. Aisha nawet na niego nie patrzyła, wydawała się być bardzo zajęta ustawianiem lampy na swojej niewielkiej szafce nocnej. Nie było jednak wątpliwości, że to ona zadała to pytanie. Na twarzy Keisuke na ułamek sekundy odmalowało się zdziwienie, które zaraz zastąpił szeroki uśmiech.
- Nie - oznajmił wesoło i wyszedł.
     


    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy